Od autora

Pisanie o konkretnej osobie jest samo w sobie wyzwaniem, tym bardziej, że żyją Ci, którzy Marię Pietruszczak znali bardzo blisko. Każdy ma w sobie przede wszystkim subiektywne odczucia, które łatwo napisanym tekstem zranić. Ramowy układ opracowany został po wstępnych rozmowach ze Zbyszkiem i Leszkiem, mężem i synem Marii. 

Ze stosu udostępnionych dokumentów z domowego archiwum najcenniejsze były zapiski w formie pamiętnika oraz zdjęcia i różne dokumenty przedwojenne, szczęśliwym trafem zachowane w wojennej pożodze jak i sowieckiej Białorusi. Jednakże ułożenie ich w czytelnym przekazie było problemem. Problemem istotnej ważności dla monografii, która wszak ma granice choćby formatu i objętości druku. 

Pamiętnik będący niejako formą kroniki zawierał wiele elementów zbyt osobistych i personalnych, które nie mają prawa być udostępnione, choć wiele wątków w tekście zostało pośrednio wykorzystane. 

Liczne przeprowadzone wielokierunkowe rozmowy z mężem i synem oraz osobami, z którymi w różnym okresie czasu Maria współpracowała były doskonałym komponentem uzupełniającym tworzenia pozycji. 

Problemem był fakt, że Maria nie była celebrytką, była skromną osobą. „Siedziała” w liczbach będąc księgową, trudno zatem było cos atrakcyjnego w tym temacie znaleźć. Stosunki międzyludzkie to też droga delikatna. Ją niemal wszyscy lubili. Zapewne miała przeciwników, ale któż ich nie ma? Pamiętam, gdy mieszkałem w Sieniawie Żarskiej, a Państwo Pietruszczakowie również tam już tam mieszkali – to uczestniczyli we wszystkich imprezach organizowanych przez wiejską społeczność. Jej palma wielkanocna licząca blisko 4 m. wysokości przez parę lat była niepokonana przez naśladowców. W tej miejscowości na wniosek zarządu tamtejszej OSP uroczyście został jej wręczony Złoty Medal Za Zasługi Dla Pożarnictwa, jaki pamiątkowy toporek strażacki. 

Rozdział zatytułowany Moja Maria został napisany przez Zbyszka. Nic dodać i nic ująć. Utrzymany w mojej konwencji monografii. 

W książce są zawarte opinie o Marii, napisane przez innych. Świadomie wybrałem te, które pozbawione były okazjonalnych słów laudaci i dzięki temu pozycja nabrała odpowiedniego kolorytu. 

Szukając korzeni rodu Doborowiczów (nazwisko panieńskie Marii) trafiłem do Lubniewic, gdzie mieszka Genowefa, córka Jadwigi z innego odłamu Doborowiczów, też repatriantka z tej samej wsi. Kolokwialnie rzecz ujmując – dziesiąta woda po kisielu. Jednak i tu wcześniej trafiła Maria, czyli więź Kresowiaków jest faktem. To spotkanie bardzo ciepło wspominała Pani Genowefa wraz z mężem. 

Jest rozdział Barwne wspomnienia. Opisane zdjęcia mówią wszystko, więcej nie trzeba. Wielu czytelników sami sobie rozszerzą zawarty podpis zdjęć. Wielu słusznie zauważy przenikające się w chronologii teksty. Jest to zrozumiałe, wszak nie jest to zapis ściśle kronikarski. 

Zapewne brakuje czegoś. Czegoś co mogło być zwieńczeniem danego okresu Jej życia. Ale po co? Nie musi być. Jak wspomniałem każdy ma subiektywne odczucia i własną wiedzę – więc ona będzie ciekawszym uzupełnieniem. A może nawet inspirację do napisania czegoś podobnego.

autor

Lech Malinowski, historyk i dziennikarz z wykształcenia. Regionalista z zamiłowania. Autor kilku książek o historii miejscowości położonych w południowej części województwa lubuskiego i monografii międzyrzeckiego ,,PUBR”. Autor licznych referatów wydanych w wydawnictwach zwartych. Od 1994 r. pracuje w pismach regionalnych. Obecnie kieruje mutacją ,,Przekroju Lokalnego” ukazującą się w powiecie międzyrzeckim. Działa społecznie w strukturach OSP. Za całokształt swej pracy na rzecz regionu otrzymał wiele medali i honorowych odznaczeń. Prezydent RP odznaczył go Srebrnym Krzyżem Zasługi, a Sejmik Województwa Lubuskiego uchwałą przyznał mu w czerwcu 2019 r. Odznakę Honorową Za Zasługi Dla Województwa Lubuskiego.