Inni o Marii
Dobrzyńska Agnieszka
Poznałyśmy się w 1996 r. Maria przeprowadzała ze mną rozmowę kwalifikacyjną, ponieważ aplikowałam do pracy w Kronopolu w Dziale Finansowo- Księgowym i stwierdziła, że szuka kogoś docelowego kto ją zastąpi, ponieważ wybiera się na emeryturę. Byłam trochę zaskoczona, bo wydawało mi się, że jeszcze relatywnie młoda osoba mówi o emeryturze.
Maria dużo młodziej się prezentowała i przede wszystkim była pogodną, pozytywną i młodą duchem osobą, zresztą sama zawsze mówiła, że lubiła otaczać się dużo młodszymi ludźmi, nas dzieliło 26 lat a mimo to nawiązywała super relacje zarówno zawodowo jak i prywatnie. Ponieważ przeszłam pozytywnie proces rekrutacyjny, również miałam przyjemność być przepytywana przez ówczesnego V-ce Prezesa Pana Wacława Maciuszonka, który zapytał się czy nie boję się podjąć pracy w firmie prywatnej bo przecież może zbankrutować, na co odpowiedziałam, że skoro Szef się nie obawia to ja tym bardziej i tak zaczęła się moja przygoda z Marią jako moją Szefową i z KRONO.
Jako przełożona była wymagająca ale też dawała wsparcie, dzieliła się wiedzą i doświadczeniem co było dla mnie bezcenne. Bardzo szybko stałam się ,,prawą ręką” i Maria mnie awansowała na kierownika Działu FI, byłam też odpowiedzialna za kontakty z Prezesem J. Bitzi i od 2000 r. tworzyliśmy razem subholding tj. tworzyliśmy spółki na Ukrainie i Rosji. Pamiętam nasz pierwszy wyjazd z Marią na Ukrainę, leciałyśmy w lipcu 2001 r. i okazało się na lotnisku we Lwowie, że nasze walizki zaginęły, chciałyśmy zrobić jakieś podstawowe zakupy żeby przetrwać a okazało się, że w sklepie był tylko np. 1 dezodorant, którym się podzieliłyśmy. W wykupionym zakładzie w Kamionce Buzkiej zastaliśmy jeszcze księgi prowadzone ręcznie np. w środkach trwałych był zaksięgowany koń, a zapisy były dokonywane ołówkiem i wystarczyło użyć gumki żeby skorygować błąd. Później był Iwanofrankowsk (przedwojenny polski Stanisławów) i Charków. Wszędzie wyzwania i docelowo czekało nas wdrożenie „mercedesa” czyli nowego, nowoczesnego systemu informatycznego co skończyło się sukcesem. Na Ukrainie poznaliśmy smak sała i pierwaku czyli porządnej słoniny i czystej ukraińskiej wódki.
Następnie nasz Szef Pan Bitzi rzucił nas do Rosji. Pierwszy nasz wyjazd był w lutym leciałyśmy z Berlina przez Frankfurt/M do Niżniego Nowogrodu. Doleciałyśmy późnym wieczorem, miałyśmy ze sobą większa ilość gotówki i to w walucie twardej, ponieważ tam nie działały jeszcze karty, a celnicy zaczęli nam przeliczać każdy banknot na oczach przyklejonych do szyb widzów oczekujących na pasażerów. Na nas nikt nie czekał, ponieważ jak się okazało miał nas odebrać nowozatrudniony kierowca, który zgubił drogę. Maria zaczęła wypytywać taksówkarzy swoim pięknym rosyjskim czy nikt nie widział KRONO aż w końcu się odnalazł a nas jeszcze czekała podróż po nocy około 350 km w kierunku północnym przy temperaturze -25° C starym busem, gdzie ja jak wsiadłyśmy poprosiłam kierowcę żeby włączył ogrzewanie to on odpowiedział, że jest już włączone. Po drodze zapytałam dlaczego kierowca jedzie takim slalomem a on na to – to tylko jamki czyli dziury. Na miejscu czekała nas miła niespodzianka, nocleg w hotelu zbudowanym przez Finów z bali, należącym do KRONO.
Po kilku godzinach wytchnienia znowu czekały nas wyzwania ponieważ Pan Bitzi dał nam zadanie żeby przygotować sprawozdawczość dla Grupy wg standardów szwajcarskich. Gdyby nie pełna nasza determinacja i znajomość Marii Wschodu i języka nie byłoby to możliwe przy tym trudności w komunikacji ze światem np. próbowałyśmy nadać fax do audytorów do Moskwy i nie przechodził przez ponad dobę, więc ja chciałam się zapytać czy działa ustawione przez nas połączenie satelitarne, więc zadałam po rosyjsku pytanie „czy sputnik rabotajet” a lokalna główna księgowa Ludmiła odpowiedziała, że tak od 9 do 17-tej przy czym ja zwątpiłam jak satelita może działać tylko w określonych godzinach?! Okazało się, że sputnik czyli satelita to też nazwa domu handlowego. Sprawozdawczość zakończyłyśmy z sukcesem mimo tego, że dokonaliśmy konwersji z ręcznie prowadzonych ksiąg wg standardów rosyjskich na szwajcarskie przy okazji poznałyśmy w wolnych chwilach smak „wyższej ligi czyli dobrej rosyjskiej wódki, chociaż podczas np. obchodów 5-lecia Kronostaru toasty głównie dotyczyły mężczyzn. Kobiety były łagodnie traktowane, a z Marią i Panem Bitzi pokonaliśmy trasę Niznego Nowogrodu (dawny Gorki) helikopterem Gazpromu, podziwiając piękne połacie lasów Tajgi.
Również nam się polepszyło ja od 2003 r. zostałam V-ce Prezesem KRONO Investu i od stycznia 2004 r. Członkiem Zarządu Kronoplu i zawsze walczyłyśmy o ludzi a ponieważ nasz Szef Pan Bitzi był bardzo nieuchwytny to zostawiliśmy podanie o podwyżki rzędu 20-30% dla Księgowości i w tym okresie po nocach sporządzaliśmy naszą sprawozdawczość po nocach, ponieważ doba była za krótka i pewnego dnia zadzwoniłyśmy do Pana Bitzi żeby zapytać co się stało z naszym wnioskiem a Szef nam odpowiedział, że nam zaakceptował i zostawił w swoim biurze pod palemką. Ja w pierwszej chwili myślałam, że się przesłyszałam i coś nie zrozumiałam w języku obcym ale karnie poszłyśmy z Marynią do biura Zarządu i do pokoju Pana Bitziego a tam na biurku była malutka palma z płyty OSB a pod nią złożone w kostkę i zaakceptowane nasze podanie.
Również oryginalnie wyglądało budżetowanie np. Maria prosiła o autobus dla załogi i dostaliśmy zatwierdzoną listę pozycji budżetowych faksem i w tym była pozycja autobus dla Marii (w tamtym czasie najnowocześniejszy w Żarach, który był później odsprzedany dla PKS-u). Miałyśmy wspaniałego Szefa z niesamowitym poczuciem humoru np. potrafił nam powiedzieć o godz. 15-tej, że za godzinę jedziemy do Lwowa, oczywiście podejmowałyśmy tego typu wyzwania bez protestu. W drodze do Berlina nas informował, że najpierw prywatnym odrzutowcem lecimy do Zurichu a rano dowiedziałyśmy się, że jeszcze lecimy do Salzburga a stamtąd dopiero do Lwowa ale to były niezapomniane przeżycia np. lot nad Alpami przy pięknej pogodzie kiedy były widoczne ośnieżone szczyty czterotysięczników.
W tym czasie otrzymałyśmy więcej zadań i kompetencji np. zorganizowałyśmy konsorcjum 26 banków, które finansowały projekt rosyjski oraz ukraiński. Na pewno pasmo sukcesów było dzięki Maryni i jej wsparciu, twardej osobowości, pozytywnej energii, którą emanowała, dużo się od niej nauczyłam tj. hartu ducha, odwagi i bycia sobą. Już nawet jak była na emeryturze to się spotykałyśmy i jak pojawiały się problemy to mówiła, nie przejmuj się, pokonasz je i będziesz miała satysfakcję i tak było. Jeszcze jeden ważny wątek zawsze starała się wszystkich prywatnie ugościć, dogodzić. Pamiętam był taki kolega, trochę z pochodzenia Francuz i to była sobota a on zadzwonił do Maryni i powiedział, że jedziemy w odwiedziny i dosłownie w ciągu godziny Marynia i Zbyszek mieli zastawiony stół i byli gotowi do przyjmowania i goszczenia nas. Piękni ludzie i niezapomniane chwile. A Maria…? Maria była moją mentorką, guru…, ale przede wszystkim Prawdziwym Przyjacielem.