Inni o Marii

Pydzik Halina

Z Marią pierwszy raz spotkałam się w 1996 roku w Polskim Banku Inwestycyjnym S.A. w Zielonej Górze, gdzie wówczas pracowałam. Podczas rozmowy okazało się, że zna ona mojego teścia (współpracowali kiedyś). Zapytałam teścia o Marysię. – O tak pamiętam – powiedział. – Mówiliśmy o niej czerwona Marysia. 

Czerwona, dlaczego? Spytałam. Odpowiedział, że jest bardzo wrażliwą osobą i często się rumieni. Wypowiadał się o niej w samych superlatywach. Mówił, że jest staranna, dociekliwa, sumienna, zaradna i życzliwa. 

Niebawem poznałam, że taka naprawdę jest. Współpracowałyśmy ze sobą przez kolejne lata. Spotykałyśmy się na spotkaniach organizowanych przez nasze firmy. Zawsze miałyśmy sobie wiele do powiedzenia. 

Marię pamiętam jako osobę zdecydowaną, pełną wigoru i zawsze pomocną. To ona gromadziła ludzi wokół siebie. To ona pierwsza zaczynała zestawiać stoły na imprezach firmowych żebyśmy się dobrze czuli integrowali. I to ona nauczyła mnie pić tequilę. Bardzo ją lubiłam.